HISTORIE,  TBT

TBT: Przegląd wybranych podróży – część I

Uwaga, dzisiaj będzie HIT!!! Będę się chwalić moimi wyjazdami i pokazywać jak wyglądałam na poszczególnych etapach mojego życia, a co! Pierwszy raz leciałam samolotem mając 15 lat, czyli 11 lat temu. Od tamtej pory całkiem regularnie wyjeżdżałam z moimi rodzicami, którzy właśnie zaszczepili we mnie tę pasję. Dobra, to patrzcie od czego to wszystko się zaczęło…

Przed 2006…

Odkąd pamiętam jeździliśmy z rodzicami po Polsce, czyli na ferie zimowe w góry, a na wakacje nad polskie morze. Pamiętam, jak spaliśmy w malutkich domkach bez łazienki, ale to nie miało znaczenia, bo całe dnie spędzaliśmy na dworze lub plaży a do domku wracaliśmy tylko na noc. Miejscowości nad polskim morzem poznałam całkiem dobrze… Pamiętam, że byliśmy w Ustroniu Morskim, Międzyzdrojach, Świnoujściu, Dąbkach, Dźwirzynie, Ustce, Jastrzębiej Górze, Darłowie, Darłówku i wielu, wielu innych. To jednak nic, bo w zimie obeszłam chyba wszystkie doliny w pobliżu Zakopanego!!! Niedługo potem jeździliśmy do naszych południowych sąsiadów, czyli do Czech i Słowacji. Przyznam szczerze, że nie mam pojęcia jak wiele razy tam byłam, ale za to wiem, że za dzieciaka uwielbiałam „jahodowy juice”, który był tylko w tych dwóch krajach. Jednak mi było mało, bo wyjazdy wciągają jak narkotyk

2006: Czechy (Praga)

Pierwsza podróż, którą całkiem dobrze pamiętam to była do Pragi. Pojechałam z rodzicami odwiedzić tę europejską stolicę i zakochałam się! Mieszkaliśmy w mieszkaniu oddalonym ok. 30 minut komunikacją miejską od centrum Pragi, a zwiedzaliśmy ją ponad 5 dni i na spokojnie mogliśmy przejść się Mostem Karola, zwiedzić Hradczany czy zobaczyć figurki w zegarze astronomicznym, ale więcej nie zanudzam… Patrzcie na to. Miałam tutaj 13 lat!!!

Praga 2006

2008: Grecja (Kreta)

Po tym wyjeździe wierciłam moim rodzicom w brzuchu o kolejny wyjazd. Zajęło mi to dokładnie 2 lata, ale tym razem bardzo chciałam wyjechać do ciepłych krajów. Podróże zagraniczne dopiero zaczynały być popularne i nie było to na porządku dziennym tak jak dzisiaj. Padło na Grecję, bo wydawała się być dość tania i cywilizowana. Wtedy wakacje HB w hotelu 4* na 2 tygodnie kosztowały 2400 zł/os. Dzisiaj tę samą kwotę płacimy na wycieczkę tygodniową. Jest to niesamowite, jak wakacje zagraniczne (i nie tylko!) podrożały na przestrzeni ostatnich 11 lat!

Chania 2008 r.

Podczas pobytu na Krecie (zachodnia część) udaliśmy się na wycieczkę na przepiękną, malowniczą wyspę Santorini, która dotychczas jest najpiękniejszym i najbardziej fotogenicznym miejscem, w którym miałam okazje być. Santorini w tamtym okresie jeszcze nie była tak popularna i mało kto o niej wtedy słyszał, dlatego nie było na niej tak dużo turystów, jak to ma miejsce dzisiaj. Jestem bardzo wdzięczna, że mogłam ją zobaczyć podczas swojej pierwszej podróży! Zobaczcie jak wyglądałam w 2008 podczas mojej pierwszej wycieczki lotniczej.

Santorini 2008 (to zdjęcie wygląda, jakbym została do niego wklejona a jest autentyczne!)

2010: Chorwacja, Węgry (Budapeszt), Niemcy (Berlin)

Dwa lata później padło na Chorwację! Muszę przyznać, że był to również okres, w którym Chorwacja już była popularna, ale jeszcze nie w takim stopniu, w jakim jest dzisiaj. I absolutnie skradła moje serce. Przepiękne widoki i lazurowa woda. Czego chcieć więcej? Ale to jeszcze nic, bo ja w tamtym czasie miałam krótkie włosy!!!

Chorwacja 2010

Kiedy byliśmy w Chorwacji samochodem zdecydowaliśmy się podróżować po kraju i tym samym zwiedziliśmy Szibenik, Trogir i Split, ale to nie wszystko, bo w drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Budapeszcie, czyli stolicy Węgier po której jedynie pospacerowaliśmy.

Budapeszt 2010

Tego samego roku pojechałam z rodzicami również na jednodniową wycieczkę do Berlina. Była to kolejna stolica, do której udało się dojechać samochodem. Z tego wyjazdu jednak pamiętam dużo więcej, bo kiedy powróciłam do stolicy Niemiec w zeszłym roku to postanowiłam odtworzyć przebieg naszego spaceru, czyli Mur Berliński, wieża telewizyjna, Brama Brandenburska oraz Reichstag. Tak oto prezentowała się Magdalena w wieku 17 lat!!!

Berlin 2010

2011: Włochy, Austria (Wiedeń)

Rok później zdecydowałam się zgłosić na wymianę uczniowską do Włoch i tym oto sposobem zostałam wybrana i mogłam wyjechać na tydzień na północ Włoch. To był zupełnie inny czas niż dotychczas, bo mieszkałam u włoszki i mogłam poznawać tamtejszą kulturę od podszewki. Podczas tej podróży udało mi się zobaczyć min. Mediolan, Turyn, Genuę i Novarę, w której wtedy stacjonowałam. Było wspaniale, a to za śmieszne pieniądze, bo całość kosztowała 400 zł!!! To niebywałe, jaka ta wymiana była tania.

I tutaj zaczęły się już eksperymenty z kolorem moich włosów, ale tutaj JESZCZE byłam znośną blondynką… 🙂

Arona, Włochy 2011

Tego samego roku, rodzice zabrali mnie również na wycieczkę do stolicy Austrii, czyli Wiednia, ale nie będę ukrywać, bo praktycznie nic z niej nie pamiętam, poza tym, że zapomnieliśmy gdzie zaparkowaliśmy samochód, a dzięki tamtejszej technice (było już zapamiętywanie lokalizacji na urządzeniu) udało nam się go odnaleźć. Kojarzę jednak, że wjechaliśmy na wieżę oraz byliśmy pod katedrą znajdującą się w centrum. Ten opis to jednak dowód na to, że koniecznie muszę tam wrócić, by odświeżyć pamięć. Może na jarmark bożonarodzeniowy?

Wiedeń 2011 (dodaję to zdjęcie, by pokazać, że już wtedy zależało nam na tym, by zdjęcia były ładne, a nie zrobione „od czapy”, a wtedy jeszcze nie było Instagrama!)
Wiedeń 2011 (Blond, blond, blond…)

2012: Chorwacja, Francja (Paryż)

W kolejnym roku powróciłam do Chorwacji. Też w blondzie (chyba bardzo mi się podobał, skoro tak długo utrzymywałam go na swojej głowie, ale już niedługo…). Wtedy też udało nam się pojechać do miejscowości Makarska oraz zobaczyć Jeziora Plitwickie, które do dzisiaj wspominam, bo są naprawdę piękne. W tym też roku poziom blondu na mojej głowie osiągnął ostatni poziom… Jak pokazuje czasem te zdjęcia, to ludzie nie wierzą, że to ja:

Chorwacja 2012
Jeziora Plitwickie 2012 r.

Niedługo potem przefarbowałam się na brunetkę i pojechałam podbijać Francję, a dokładniej Paryż, czyli stolicę miłości! Jak ja się cieszę, że mam to już za sobą, bo mam wrażenie, że współcześnie stolica Francji jest bardziej niebezpieczna niż Bliski Wschód (oczywiście mocno uogólnienie). W ciągu dwóch dni udało nam się zobaczyć całkiem sporo, bo mieliśmy bardzo dobrze opracowany plan poruszania się metrem z atrakcji do atrakcji. Wieża Eiffla, Katedra Notre Dame, Louvre, La Defence oraz muzeum lotnictwa, na którym można było zobaczyć legendarnego Concorde’a. Oto ja w wersji „poważnej”:

Wieża Eiffla, Paryż 2012
Paryż 2012 r.

Najlepsze kwiatki mam już za sobą, więc w przyszłym wpisie zabieram Was to Hiszpanii, Rumunii oraz moich ostatnich podróży, czyli USA, Maroka czy Sri Lanki! To jak? Zmieniłam się coś, czy nie za bardzo?

Udostępnij to...
Share on Facebook
Facebook
Share on LinkedIn
Linkedin

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.